Jak przetrwać upały

5 porad dietetycznych

Europejski Kodeks Walki z Rakiem

Co zrobić aby zapobiegać nowotworom?

Jak jeść mniej słodyczy

Top 5 sprawdzonych sztuczek

Serek topiony

Czy rzeczywiście bez konserwantów?

sobota, 25 kwietnia 2015

Najlepsze aplikacje żywieniowe - jak pić więcej wody



























Na zdjęciu woda mineralna z tajską bazylią - mój hit wśród napojów od kilku dnia - oraz Diabełek, czyli roślinka hodowana przez mnie w jednej z prezentowanych niżej aplikacji. 


W dzisiejszych czasach prawie każdy z nas ma smartphona czy tablet. Mamy też stały dostęp do internetu, co pozwala nam na wiele różnych rzeczy, które nie były osiągalne jeszcze 10 lat temu. Skoro te cudeńka techniki pomagają nam w tak wielu dziedzinach życia, to czemu by nie zastosować ich również w żywieniu? Dzisiaj przedstawię Ci moją subiektywną listę najlepszych aplikacji na Androida, które możemy wykorzystać w pilnowaniu ilości wypijanych przez nas płynów.

Dlaczego akurat ta grupa aplikacji? Jedną z tych apek sama stosuję od dłuższego czasu, bo akurat z wypijaniem odpowiedniej ilości wody mam problemy. Dokładniej mówiąc - miałam, bo właśnie dzięki elektronicznej pomocy, już nie mam. Od pewnego czasu wiedziałam, że wypijam za mało płynów w ciągu dnia. Dopóki jednak nie zainstalowałam aplikacji, nie byłam się w stanie usystematyzować, czasami wypijałam 2000 ml, czasami ok. 1200 ml. Poza tym licząc szklanki w pamięci, często zastanawiałam się ile tak naprawdę wypiłam. Od kiedy jednak mój telefon co jakiś czas burczeniem przypomina mi, żebym chwyciła szklankę wody - codziennie wypijam 1800 ml i jestem z siebie dumna.

Właściwe nawodnienie jest dla nas niezwykle ważne. Zapewnia nam prawidłową pracę mózgu, a co za tym idzie, lepszą koncentracje, pamięć i sprawniejsze myślenie. Mamy lepszą koordynację ruchów i większą odporność na zmęczenie. Czujemy też więcej energii życiowej przez cały dzień. Woda wpływa nawet na nasz wygląd - zapewnia gładką i elastyczną skórę. Ogólnie mówiąc - odpowiednio nawodnieni czujemy się i wyglądamy po prostu lepiej.
Powinniśmy wypijać od 1,5 do 2 litrów dziennie, w ciepłe dni nawet więcej. Jednak tak na prawdę bardzo niewiele osób to robi. Od kiedy ja zaczęłam mieścić się w tym przedziale, czuję się dużo lepiej i naprawdę zauważam na sobie te wszystkie zalety wody o których napisałam wyżej. Szczególnie dla mnie istotne jest to, że łatwiej jest mi się skupić - łyk wody na nudnym wykładnie na prawdę działa cuda!

A teraz przejdźmy do konkretów, oto pierwszy w historii tego bloga (chociaż mam nadzieję, że nie ostatni) ranking prozdrowotnych aplikacji.

Co polecam:


Urocza aplikacja, która od razu skradła moje serce! Kontrola wypijanych przez nas płynów jest swojego rodzaju grą, w której hodujemy własną roślinkę. Wypijając każdą kolejną szklankę zdobywamy punkty, dzięki którym nasza sadzonka rośnie. Możemy wybrać roślinkę oraz doniczkę która najbardziej nam się podoba, a potem czerpać radość z picia wody i logowania naszych postępów w aplikacji.
Na samym początku  wybieramy sobie też kubek z którego najczęściej pijemy określając jego wygląd i pojemność. Później oczywiście można dodać ich więcej i z podręcznego menu wybierać między nimi.
W menu tej aplikacji znajdziemy też graf przedstawiający ile wody wypiliśmy, a ile zostało nam do końca dnia. Mamy też historię obrazującą nasze postępy.
Wstępne ustawienia są bardzo proste, musimy tylko określić naszą wagę i rodzaj aktywności fizycznej, a program wyliczy nam ile płynów powinniśmy wypijać w ciągu dnia.
Możemy też dowolnie skonfigurować rodzaj i częstotliwość przypominań.
Szczerze polecam!



Chociaż nazwa aplikacji jest anglojęzyczna, to już samej rejestracji płynów dokonujemy w języku polskim.
Do wyboru mamy wiele kubeczków, różnych wzorów i objętości, które dodatkowo możemy edytować, jeśli chcemy być jak najbardziej dokładni co do ilości wypijanej przez nas wody. Możemy ustawić sposób i częstotliwość powiadomień najbardziej nam odpowiadający. Możemy jest również oczywiście wyłączyć, ale tego nie polecam. Do wglądu mamy dziennik przedstawiający ile i o jakiej godzinie wypiliśmy oraz graf obrazujący jaka jest nasza tendencja na przestrzeni miesiąca. Aplikacja pozwala nam również na monitoring masy ciała, również za pomocą grafu. Ogólnie cała apka jest bardzo czytelna, przejrzysta i intuicyjna w obsłudze. To właśnie ją stosowałam przez ostatnie półtora miesiąca, zanim odkryłam Plant Nanny.

Co przetestowałam, ale nie podbiło mojego serca:

Nie twierdzę, że te aplikacje są złe, po  prostu skoro są lepsze, to po co korzystać z tych mniej dopracowanych?


Najbardziej denerwujące w tej aplikacji są przypominania, gdyż włączają się co chwilę do momentu aż zalogujesz porcję wody. Nie da się tego uśpić albo wyłączyć. Oczywiście można ich w ogóle nie włączać, ale po co nam wtedy taka aplikacja?
W aplikacji mamy kilka kubków do wyboru, wizualnie też jest nieźle, tutaj również hodujemy kwiatki - słoneczniki. Mamy do wglądu graf z historią naszego picia oraz kilka wskazówek na temat wpływu wody na nasz organizm.
Ogólnie nie jest źle, ale ja osobiście stosować tej aplikacji nie będę. 



Aplikacja całkowicie po Polsku, prosta w obsłudze, przypominania można łatwo dostosować do naszych potrzeb. Mamy oczywiście dostęp do grafów i naszych statystyk.
Jedyny do czego mogę się przyczepić to zbyt skomplikowany system wyliczania zalecanej dla nas dawki wody dziennie. Oprócz podania płci, masy ciała i naszego trybu życia musimy też określić ile wody spożywamy z pożywieniem, o ile więcej wody powinniśmy wypić w gorący dzień oraz o ile więcej wody będzie nam potrzebne w dniu, w którym uprawiamy aktywność fizyczną. Można by powiedzieć, że jest to dokładniejsze wyliczenie - pewnie, że jest. Ale czy jesteś w stanie określić ile dokładnie wody spożywasz w pożywieniu? Bo ja musiałabym się poważnie nad tym zastanowić. Tym bardziej, że przecież każdego dnia jemy inaczej. Tak samo jest z ciepłym dniem i aktywnością - skąd przeciętny Kowalski ma wiedzieć o ile więcej wody powinien wypić? Przy standardowych danych zalecanych przez aplikację, moje dzienne zapotrzebowanie na wodę to 1100 ml - czyli zdecydowanie za mało.
Jeśli więc chcesz dokładnie kontrolować spożycie wody i wiesz ile dostarczasz jej z pożywieniem, a ile tracisz z potem - proszę bardzo, polecam. Jeśli jednak nie, lepiej wybierz inną aplikację.




Aplikacja w języku Polskim, łatwa, intuicyjna w obsłudze. Możemy dodać różne objętości wody, ale tylko te zaproponowane przez program. Do wglądu mamy statystyki, ale tylko na 1 tydzień do tyłu, miesięczne zestawienie jest dostępne dopiero w płatnej wersji pro. Wyznaczona dla mnie zalecana ilość wody to 1500 ml - nie jest źle, ale to raczej minimum, niż optymalna ilość. Najbardziej w tej aplikacji podobają mi się zachęty do picia - razem z przypominaniem wyświetla nam się informacja o wodzie (np. że wpływa ona na stan naszej skóry).


Wszystkie przedstawione przez mnie aplikacje są za darmo dostępne na system Android. Loga zdjęć pochodzą ze strony play.google.com, a bezpośrednie linki do apek znajdziesz po kliknięciu w ich nazwę.

Zachęciłam Cię do zainstalowanie którejś z nich? A może masz inny sposób na wypijanie odpowiedniej ilości płynów? Daj znać w komentarzach! 

niedziela, 19 kwietnia 2015

Przebłyski lata

Przyznam się Ci do jednego z moich nałogów - uwielbiam owoce jagodowe. Truskawki, maliny, jagody, borówki, wszystkie rodzaje. W sezonie jem je nie na sztuki, a na miseczki... Jeśli w moim zasięgu znajdzie się borówka amerykańska, która jest moim ulubieńcem, nie ma szans aby nie zniknęła w ciągu 10 minut. Poza sezonem też bardzo często goszczą na moim stole w postaci mrożonek.

Kiedy więc wczoraj byłam na zakupach w jednym z dużych supermarketów - kupiłam truskawki! Całe 6 sztuk, na spróbowanie (do zdjęcia dotrwały tylko 3). Tak, wiem, wiem, o tej porze roku są one niesamowicie sztuczne, hodowane na chemii a nie glebie. Ja to wszystko wiem. Ale...

Wybierając paprykę poczułam nagle piękny zapach truskawek. Taki prawdziwy, pysznie słodki. Będąc w tym samym sklepie tydzień wcześniej widziałam, że mają w ofercie te owoce, ale dopiero teraz je poczułam. Wrzuciłam więc paprykę do koszyka i podążyłam za węchem. Kiedy zlokalizowałam stoisko z truskawkami, stałam nad nimi dobre 5 minut i cieszyłam się tym zapachem - mówiłam, że jestem uzależniona. Nie mogłam się więc powstrzymać i kupiłam kilka sztuk.
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że te małe czerwoniutkie cuda naprawdę smakowały jak truskawki - a nie jak styropian pomalowany farbą! Szybko więc zostały zjedzone.

Obiecałam sobie jednak, że nie kupię ich więcej przynajmniej do połowy maja, bo obecnie nie są najzdrowsze. Myślę jednak, że tak niewielka ilość mi nikomu nie zaszkodzi. Dużo gorszym pomysłem byłoby zjedzenie większej porcji.

Chociaż wiem, że te owoce zapewne nie widziały nawet słońca, jest to przebłysk nadziei, że wiosna, a zaraz za nią lato niedługo do nas zawita.

piątek, 17 kwietnia 2015

Racjonalnie odżywianie - co to właściwie jest

Święta już za nami, pierwsze promyki słońca zaczęły pojawiać się od czasu do czasu - trzeba więc zacząć gubić zimową izolację i przygotowywać ciało do sezonu bikini. To chyba jakaś nasza narodowa tradycja, że przez 3 miesiące nabieramy kilogramów, żeby potem mieć z czego się odchudzać. Dzisiaj rano w telewizji, na trzech różnych stacjach, oglądałam 3 różne materiały o tym jak wrócić do formy i pozbyć się nadmiaru tłuszczyku. Ogólnie rzecz biorąc, bardzo cieszą mnie tego typu informacje w mediach, szczególnie jeśli jednym z gości w studio jest dietetyk. Wtedy, przeważnie, przekazywana wiedza jest rzetelne. Problemem jest tylko bardzo krótki czas takich materiałów i pozostawienie widza z przesłaniem, że powinien się racjonalnie odżywiać.
Dobrze, ale racjonalnie, czyli jak?
Przeciętny Kowalski nie ma bladego pojęcia co to tak naprawdę znaczy. Może trzeba jeść mniej mięsa? A może więcej warzyw? A może pić czerwone wino, bo przecież mieszkańcy południowej Europy piją go dużo i są szczupli?
Więc jak to właściwie jest?

Na pewno nie raz widziałaś ten obrazek, w takiej, czy innej formie.



Na pewno też nie raz słyszałaś, że aby racjonalnie się odżywiać, trzeba przestrzegać zasad piramidy żywienia. Ale czy tak naprawdę wiesz co to znaczy?

O ile raczej każdy odczyta z tego obrazka, że najwięcej powinniśmy spożywać produktów zbożowych, a najmniej olejów, to już ile to jest "najwięcej", a ile mniej, o co chodzi z tym dzbankiem z boku i aktywnością fizyczną na dole - nie każdy wie.

1. Aktywność fizyczna

Stanowi podstawę piramidy, ale to wcale nie oznacza, że mamy się nią "żywić", nie chodzi tu o czerpanie energii ze słońca, ani inne tego typu bzdury.

Chodzi raczej o to, że aktywność powinna nam towarzyszyć codziennie. Ale spokojnie! Nikt nie każe Ci pływać codziennie przez nie wiadomo ile godzin. Jeśli pójdzie na basen 1 raz w tygodniu, a do tego w weekend wybierzesz się na przejażdżkę rowerem też będzie dobrze. Jeśli jeszcze do tego codziennie przejdziesz się na spacer czy chociażby wybierzesz się do pracy/na zakupy piechotą a nie samochodem, spełnisz to zalecenie.  Oczywiście im więcej ruchu, tym lepiej, ale nie oszukujmy się, osoba która nigdy nie ćwiczyła, nie przejedzie od razu 10 km rowerem. Ważne jest żeby od czegoś zacząć. Już nawet wejście po schodach, zamiast wybrania windy jest ważnym krokiem w kierunku zdrowszego życia (oczywiście tradycyjnych schodach, a nie ruchomych).


2. Produkty zbożowe


Powinny one stanowić podstawę diety, a są to - pieczywo, kasze, ryż, makarony. Powinniśmy spożywać 5 - 6 porcji tych produktów dziennie. Jedna porcja to np. 1 kromka chleba, pół szklanki ugotowanego ryżu/kaszy/płatków owsianych, 2/3 szklanki ugotowanego makaronu
Pełnoziarniste przetwory zbożowe mają dość dużą przewagę nad tymi z pełnego przemiału (czy białej mąki, jak kto woli), gdyż zawierają większe ilości witamin i minerałów. Mają też dużo błonnika, którego w naszej diecie przeważnie jest za mało. Są też wolniej trawione przez nasz organizm, dzięki czemu dłużej czujemy się najedzeni. To samo dotyczy grubszych kasz (gryczana, jaglana, pęczak) w porównaniu z drobniejszymi (manna, kuskus), czy ryżu brązowego w porównaniu z białym. Do tej grupy zaliczane są też wszelkiego rodzaju płatki, zarówno te zdrowe - owsiane, jak i nafaszerowane cukrem - śniadaniowe.

3. Warzywa

W Polskich zaleceniach mamy 4 porcje, chociaż tak naprawdę warzyw w naszej diecie powinno być jak najwięcej, a już na pewno w każdym głównym posiłku powinna znaleźć się ich przynajmniej jedna porcja. W zachodnich normach spożycie warzyw jest bardzo często nielimitowane.
Jedna porcja to np. pół cukinii, 1 średniej wielkości pomidor czy ogórek, 5 rzodkiewek, 5 liści sałaty, szklanka surówki z kapusty.
Dobór warzyw na naszych stołach powinien być jak najbardziej urozmaicony. Nie jedz co dziennie rano kanapki z pomidorem - czasami zastąp go ogórkiem, sałatą czy papryką, a najlepiej zjedz je wszystkie razem.
Jeśli chodzi o zawartość witamin i minerałów to co warzywo to obyczaj, warto jest jednak wybierać różnokolorowe warzywa, wtedy mamy spore szanse, że dostarczymy organizmowi szeroki wachlarz tych dobroczynnych składników. Te bardziej wodniste warzywka mają też bardzo niską wartość kaloryczną, możemy więc jeść je bez obaw o nadprogramowe kilogramy.

4. Owoce


Chociaż są zdrowe, zawierają mnóstwo wiatami i minerałów, nie należy przesadzać z ich ilością. Są one bowiem bogate w cukry proste, które nie są najlepsze dla naszego organizmu. Zawsze jednak owoc jest lepszym wyborem niż jakiekolwiek słodycze. Zalecane są 2 - 3 porcje owoców dziennie, gdzie jedna porcja to np. pół grejpfruta, 1 jabłko/banan/gruszka, 2 mandarynki, pół szklanki wiśni.

5. Mleko i produkty mleczne



Produkty z tego piętra piramidy powinniśmy spożywać w 3 porcjach dziennie. (1 porcja - 1 szklanka mleka/kefiru, 3/4 szklanki jogurtu naturalnego, gruby plaster twarogu czy sera żółtego ). Polecane są raczej produkty o średniej zawartości tłuszczu, tzn. mleko 1,5%, półtłuste sery twarogowe.
Mowa tu o "czystych" przetworach mlecznych, jeśli chcesz zjeść jogurt owocowy, pamiętaj, że jest on dużo bardziej kaloryczny i zawiera sporo dosypanego cukru.


6. Mięso, ryby, jaja, rośliny strączkowe

Bardzo rozbudowana grupa produktów, którą powinniśmy spożywać w postaci 1 porcji dziennie. Jest to ok. 150 g jeśli chodzi o mięso, które częściowo można zastępować wędlinami czy jajkami. Dobrze jest też przynajmniej raz w tygodniu, spożyć 40 - 60 g (waga przed ugotowaniem) nasion roślin strączkowych (fasola, soja, groch) oraz porcję ryby morskiej. Zarówno strączkowe, jak i rybka, zastępują nam wtedy porcję mięsa. Dobrze byłoby jednak, żeby wybierane przez nas mięso było drobiowe, mięso wieprzowe, wołowe, czy inne czerwone powinniśmy spożywać nie częściej niż kilka razy w miesiącu - powiedzmy 1 raz na tydzień.


7. Tłuszcze


Na samym szczycie piramidy mamy tłuszcze dodawane do potraw. Chodzi tu o margaryną na kanapkach czy olej użyty do smażenia czy jako sos do surówki. Zaleca się 1 porcję takiego tłuszczu dziennie, to jest 1 łyżka oleju/oliwy lub 2 łyżki margaryny roślinnej. Oczywiście w naszej diecie będzie więcej tłuszczu, ale pochodzić on będzie z produktów innych pięter piramidy. Tak na prawdę spokojnie można obejść się bez tego dodatku, zalecany on jest jednak, ze względu na małe spożycie nienasyconych kwasów tłuszczowych (w które są bogate oleje roślinne) przez większość mieszkańców naszego kraju.


8. Woda


Czyli ten doklejony nie wiadomo gdzie dzbanuszek. Powinniśmy spożywać od 1,5 do 2,5 litrów płynów dziennie. Idealnie byłoby gdyby byłaby to głównie woda mineralna. Nie oszukujmy się jednak, mało kto jest w stanie to osiągnąć (ja sama czystej wody wypijam 750 - 1000 ml dziennie). Do tej zalecanej ilości wliczają się też soki owocowe (ale w ilości nie większej niż 1 szklanka dziennie), wszystkie rodzaje herbat (oprócz czarnej), kawa zbożowa, mleko, kefir czy nawet zjedzona przez nas na obiad zupa. W ten sposób dobicie do 1,5 litra wcale nie jest takie trudne.


Ciekawa jestem jak duży odsetek propagatorów picia 2 litrów wody mineralnej dziennie, rzeczywiście to robi...

9. Pominięci

Jak pewnie zauważyłeś w piramidzie nie ma słodyczy, deserów, orzechów, pestek, masła, podrobów, przypraw ( o czymś jeszcze zapomniałam?). Czy to oznacza, że w ogóle nie możemy jeść tych produktów? Nie do końca...
Co do słodyczy i deserów - owszem, najlepiej byłoby je wyeliminować całkowicie, ale nie popadajmy w fanatyzm, kawałek ciasta czy cukierek jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodził. Nie można ich jednak jeść codziennie, nieoficjalnie zaleca się porcję słodkości 1-2 razy w tygodniu.
Pozostałe produkty natomiast powinniśmy jeść! Orzechy i pestki dyni czy słonecznika są bogate w mikroelementy i nienasycone kwasy tłuszczowe. Ich największym "grzechem" jest to, że w tak niewielkiej objętości znajdują się zastraszające ilości kcal.
Masło zamiast margaryny jest raczej polecane dla dzieci, a nie dorosłych, chociaż tak naprawdę każdy twierdzi co innego.
Podroby z kolei są bogatym źródłem składników mineralnych, ale też niestety tłuszczu, nie powinniśmy więc spożywać ich częściej niż raz w miesiącu.
Jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju przyprawy, nie ma ani dolnej ani górnej zalecanej granicy ich spożycia, stosuj je według własnego smaku. Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest sól! Nie powinniśmy jej jeść więcej niż 5 g dziennie, czyli około 1 łyżeczki.


Pominięte produkty czy nie do końca jasne oznaczenia są spowodowane tym, żeby piramida była jak najbardziej czytelna i w prosty, obrazowy sposób przedstawiała podstawy zdrowej diety. Niestety często, za równo piramida jak i pojęcie racjonalnego odżywiania, jest albo nad interpretowana albo nie do końca wyjaśniona. Zawsze trzeba więc przepuścić wszystkie docierające do nas informacje przez nasz osobisty filtr racjonalnego myślenia.



Jeśli wzięłaś sobie do serca te zalecenia i chcesz pilnować ilości porcji w diecie, więcej konkretnych przykładów ile gram czy jaka wielkość danego produktu to jego 1 porcja znajdziesz w internecie albo tutajtutajtutaj czy tutaj.


Omówiony przeze mnie sposób odżywiania dotyczy zdrowych osób dorosłych. Różne choroby czy dolegliwości mogą wymagać innej diety.


środa, 8 kwietnia 2015

Odchudzanie z dr Google - czy ziemniaki tuczą?

W ciągu kilku ostatnich lat w naszym kraju zauważalny jest wzrost zainteresowanie tematyką zdrowego odżywiania. Ludzie coraz częściej chcą wiedzieć co jeść aby dobrze czuć się we własnym ciele. Oczywiście na przeciw temu zapotrzebowaniu wyszły wszystkie magazyny i portale internetowe (zarówno te przeznaczone specjalnie dla kobiet, jak i czytane również przez mężczyzn). Wydawałoby się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale kiedy czytam niektóre artykuły o tematyce żywieniowej, aż przechodzą mnie ciarki. Ja na prawdę nie wiem, skąd ludzie biorą takie bzdury, ale jeszcze bardziej niepokojący jest fakt jak szeroka rzesza ludzi w nie wierzy.

Dlatego właśnie chciałabym zapoczątkować serię wpisów na blogu obalającą mity dietetyczne. Zarówno w sferze internetu jak i w "realu" funkcjonuje ich bardzo dużo. W niektórych jest ziarenko prawda, inne są totalnie wyssane z palca. Mam nadzieję, że przynajmniej część z nich uda mi się sprostować. 

Ps. Nie mówię, że wszystkie artykuły dietetyczne są bezwartościowe, bo owszem, są też takie które przekazują bardzo ważną wiedzę. Uważam jednak, że bezpieczniejsze będzie sprawdzenie podanych informacji w kilku źródłach niż ślepe wierzenie temu co się czyta (odezwała się autorka bloga;).   



MIT : Ziemniaki tuczą

Mają bardzo dużo kcal, są bogate w cukry proste, więc jeśli jesteś na diecie odchudzającej są dla Ciebie produktem zakazanym nr 1


czy ziemniaki tuczą


FAKT : Możesz po nie sięgać bez wyrzutów sumienia

To tak jakby powiedzieć, że truskawki tuczą. Po pierwsze każdy rodowity Polak by się wkurzył (ładnie mówiąc), bo to przecież nasz narodowy produkt. Po drugie nic w rozsądnych ilościach nie tuczy. 2 średniej wielkości ziemniaki (180 g)  to 108 kcal, czyli tyle samo co w 400 g truskawek (ok. 40 sztuk). Problem w tym, że zjedzenie 2 ziemniaczków na obiad przeciętnemu Kowalskiemu przyjdzie bez trudu, a już 40 truskawek - niekoniecznie.
  
Wydaje mi się, że mit ten wziął się stąd, że na Polskich stołach ziemniaki goszczą bardzo często (tylko w naszych wytycznych żywieniowych podawane są jako źródło witaminy C, właśnie ze względu na spożywanie ich w dużych ilościach). Do tego prawie zawsze towarzyszą im tłuszczowe dodatki - masełko, śmietana czy skwareczki. Często też jemy je w postaci frytek smażonych na głębokim oleju albo jako dodatek do schabowego w grubej panierce i ogórków w śmietanie. Jednak w żadnych z tych przypadków wysoka energetyczność dania nie jest winą ziemniaków, tylko bardzooo kalorycznych dodatków. Jedyne co można "zwalić" na ziemniaki, to fakt, że smażone chłoną sporo tłuszczu, ale jeśli przygotujemy je w inny sposób, nie mamy prawa mówić o nich, że są tuczące. 

Żeby jeszcze bardziej Cię przekonać dodam, że ziemniaki same w sobie nie zawierają ani grama tłuszczu i bardzo mało sodu, za to są bogate w potas, magnez, wspomnianą wcześniej witaminę C oraz antyoksydanty pod postacią beta-karotenu. Najwięcej tych dobroczynnych składników zachowają podczas gotowania na parze albo pieczenia - najlepiej razem ze skórką, którą bezpośrednio przed spożyciem można usunąć. Dodatkowo będą też lepiej smakowały, niż te gotowane w wodzie, więc nie będą wymagały dużego dodatku soli.  

Polecam jednak czasami zastąpić ziemniaki kaszą gryczaną (168 kcal/50 g), ryżem brązowym (161 kcal/50 g) czy pełnoziarnistym makaronem (172 kcal/50 g). - one również są bogate w składniki mineralne, a do tego zawierają duże ilości błonnika.  


To jak, przekonałam Cię? A może od dawna wiesz, że to tylko mit? 


Jeśli masz w głowie inny mit, o którym chciałabyś dowiedzieć się prawdy - daj znać w komentarzach, a na pewno się tym zajmę :)























niedziela, 5 kwietnia 2015

Życzenia

ozdoby świąteczne


W dość zimowej aurze - ale jednak - zawitały do nas święta Wielkiej Nocy i z tej okazji chcę Ci życzyć, Drogi Czytelniku, rodzinnej atmosfery, smacznego (i zdrowego!) jedzenia oraz odpoczynku od codzienności.

A sobie chcę życzyć, żebyś jeszcze tu zajrzał ;)

Wesołych świąt i do "zobaczenia" zaraz po nich!

środa, 1 kwietnia 2015

Jak nie przytyć przez Wielkanoc?


pingwin
Wielkimi krokami zbliżają się święta Wielkiejnocy. Czy tylko ja jeszcze zaskoczona, że tak szybko nastały? Mam wrażenie, że niedawno ubieraliśmy choinkę i witaliśmy nowy rok, a tu nagle trzeba planować kolejne święta. Mi kojarzą się z gotowaniem pysznych potraw i spotkaniem z rodziną, ale wielu osobom jawią się jako koszmar wyrzeczeń albo wyrzutów sumienia. Bo jak będąc na diecie odchudzającej czy próbują się zdrowo odżywiać przeżyć spokojnie święta? Kiedy ze stołu kuszą na pieczone mięsa, a ciocia dokłada kolejne kawałki ciasta na nasz talerz?


Sałatka jarzynowa

Potrawa która najbardziej kojarzy mi się ze świętami, zarówno Wielkanocą jak i Bożym Narodzeniem. Choć przepisów na nią jest tyle, ile regionów w Polsce (żeby już nie napisać "ile rodzin") wszystkie wersje łączy ogromna porcja majonezu. To właśnie on jest głównym winowajcą kaloryczności tej sałatki. W mojej rodzinie kiedyś lądował w niej cały duży słoik tego tłustego dodatku, teraz kupujemy najmniejszy jaki jest w sklepie. Dlaczego?

Pewnie wielokrotnie słyszałeś żeby zamiast majonezu używać jogurtu naturalnego, prawda? Pewnie za każdym poprzednim razem, jak i teraz tylko kręcisz głową z niedowierzaniem i nic z tego nie wynika? Nie spotkałam się jeszcze z inną reakcją, szczerze! Cały problem tej metody polega na tym, że do póki nie spróbujesz - nie uwierzysz. Ale jej zaletą jest to, że jeśli już spróbujesz, to zawsze będziesz ją stosował.

Może na początku powiem że łyżka jogurty naturalnego 2% tłuszczu to 9 kcal, łyżka musztardy to 24 kcal, a łyżka majonezu - 107 kcal...

Teraz możesz już czytać dalej.

Żeby zachować smak majonezu w sałatce, wystarczą 2 PŁASKIE łyżeczki majonezu na kubeczek (150-200 ml) jogurty naturalnego. Poważnie, nie wkręcam Cię. Oczywiście im większa porcja sałatki, tym więcej takiego sosu potrzebujesz.

Kolejna propozycja to zestawienie - 1 opakowanie jogurty + 1 łyżeczka majonezu + 1 łyżeczka musztardy, co jeszcze bardziej obniża kaloryczność, ale sałatka jest wtedy ostrzejsza w smaku (kto co lubi).

pingwinDwie poprzednie wersje nie są wystarczająco ekstremalne dla Ciebie? A co powiesz na sos z awokado? Hardcore, co?
Wydrążone awokado zmiksuj w blenderze, dodaj jogurt naturalny (ok.300 - 400 ml, zależnie od gęstości sosu jaką chcesz uzyskać). Dopraw solą do smaku i dodaj 1 łyżkę soku z cytryny (aby zapobiec sczernieniu awokado). Możesz oczywiście doprawić też innymi przyprawami, wedle gustu.
W takiej wersji sosu, oprócz niskiej kaloryczności, dostajemy też dużą porcję nienasyconych kwasów tłuszczowych, których na naszej codziennej (a tym bardziej świątecznej) diecie jest zdecydowanie za mało.


Sernik

Tradycyjne ciasto, które zawsze pojawia się na świątecznych stołach. Osobiście nigdy nie miałam serca do pieczenia go, ale i tak nie wyobrażam sobie bez niego Wielkanocy. Jak jednak go odchudzić?

Po pierwsze ser - zamiast pełnotłustego, użyj odtłuszczonego.
Jajka - wrzuć wszystkie białka, ale tylko połowę żółtek z jaj które są przewidziane w przepisie
Spód, bakalie czy polewa czekoladowa - jeśli w Twoim przepisie są takowe - zrezygnuj z nich, sernik sam w sobie jest pyszny, nie potrzebuje żadnych dodatkowych udziwnień.

Tradycyjne ciasto z rodzynkami, polewą czekoladową i kruchym ciastem na spodzie to w jednej porcji 507 kcal i aż 25 g tłuszczu. "Odchudzona" wersja to 274 kcal i 12 g tłuszczu - nadal dużo, ale w porównaniu z oryginałem, to tylko połowa wartości! Nie oznacza to jednak że możesz zjeść sam całą blachę, to w końcu rodzinne święta.

Ogólnie jeśli chodzi o ciasta, trzeba kierować się zdrowym rozumem i umiarem. Wszystko jest dla ludzi, ale w rozsądnych ilościach. Ja np. nie byłabym w stanie nie zjeść choćby jednego kawałka ciasta na święta, wiem jednak, że trzeba się kontrolować.
Przede wszystkim można zamiast ciężkiego biszkoptu z kremem maślanym wybrać kawałek szarlotki czy ciasta marchewkowego.
Może upiec ciasta w wersji "odchudzonej" - z mniejszą ilością żółtek jaj, cukru i masła czy oleju.
Dobrą sztuczką jest też krojenie mniejszych kawałków niż zwykle.
Nigdy też nie można zaspokajać swojego głodu słodkościami - najpierw zjedz np. sałatkę, najedz się, a dopiero potem, jeśli nadal masz ochotę zjedz ciasto.



Alkohol
Nie oszukujmy się - w naszym kraju oprócz rodzinnej atmosfery i pysznego jedzenia, ze świętami kojarzy się też alkohol. W różnych rodzinach - w różnych ilościach i rodzajach, ale tradycyjnie gości na naszych stołach. Często jednak zapominamy, że pomimo jego płynnej konsystencji jest bogaty w kalorie.

pingwin

O dziwo najmniej kalorii mają likiery - ok. 50 kcal/kieliszek. Dalej mamy wódkę (60 kcal/kieliszek), wino wytrawne - zarówno białe jak i czerwone - ok. 80 kcal/kieliszek. Koniak i wina słodkie to średnio 115 kcal/kieliszek, a na szczycie listy plasuje się piwo o zawartości 200 - 250 kcal w 300 ml. Trzeba jednak pamiętać, że o ile widziałam ludzi wypijających jedne kieliszek wina czy puszkę piwa, to już poprzestanie na jednym kieliszku wódki zdarza się bardzo rzadko.


Już nawet nie wspomnę o tym, że podczas picia, zjadamy również więcej, co tylko potęguje ilość przyswajanych przez nas kalorii. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że w świąteczne dni coraz częściej widać na ulicach spacerujące rodziny. Nie oszukujmy się, 30 minutowy spacer nie spali nadmiaru ciasta, pieczeni i alkoholu. We wszystkim trzeba znać umiar i pamiętać o zdrowym rozsądku nawet w święta.


Mam nadzieję, że po tegorocznych świętach nie będziesz z wyrzutami sumienia patrzył na liczbę na wadze, tylko z uśmiechem wspominał ciepłe (metaforycznie, bo w niektórych regionach ma być nawet śnieg....) chwile.