Jak przetrwać upały

5 porad dietetycznych

Europejski Kodeks Walki z Rakiem

Co zrobić aby zapobiegać nowotworom?

Jak jeść mniej słodyczy

Top 5 sprawdzonych sztuczek

Serek topiony

Czy rzeczywiście bez konserwantów?

wtorek, 14 lipca 2015

Zdrowe grillowanie

Dzisiaj mam dla Ciebie obiecaną niespodziankę - przenoszę bloga na własną stronę! 

Zmienił się jego wygląd, adres i sposób tworzenia, ale treści pozostają takie, do jakich się przyzwyczaiłeś. Dla mnie jest to ogromna zmiana, gdyż moje pisanie wchodzi na wyższy, bardziej profesjonalny poziom.
Nowa strona będzie jeszcze przeze mnie dopieszczana, pojawi się kilka elementów, ale drastycznych zmian już nie planuję.

Jestem ciekawa Twoich uwag i opinii!




A teraz nowy wpis, jest on również opublikowany na nowej stronie, miłego czytania :) Jest to ostatni post tutaj, więc zapraszam Cię na stałe pod nowy adres.



Sezon grillowy w pełni! Słoneczko świeci, z półek sklepowych w zastraszającym tempie znikają grille, węgiel i jednorazowe naczynia, tony kiełbasek smażą się nad ogniem. Czysta przyjemność.
Niestety nie dla osób na diecie, czy tych, które chcą się zdrowo odżywiać. Bo przecież grillowanie to kiepskiej jakości kiełbaski, dużo tłuszczu, alkohol, no i jeszcze jakieś rakotwórcze związki!
Czy nie można, więc grillować bez wyrzutów sumienia?
Można!
zdrowe grillowanie

Dwa tygodnie temu wraz z rodziną urządziliśmy grilla. Jako, że mieszkamy w dużym mieście, nie posiadamy domu z ogródkiem czy chociażby działki, nasze palenisko rozpaliliśmy na miejskiej plaży. No, nie dosłownie, jest to duży kompleks, nad zalewem, w którym wydzielone są również miejsca na grilla czy ognisko. Takie miejsca są też wyznaczane przez poszczególne nadleśnictwa, więc na pewno i w Twojej okolicy też je znajdziesz.

Co więc dietetyk je na grillu?

Po pierwsze szaszłyki! Danie proste do zrobienia, pozwalające na dużą dawkę improwizacji w doborze składników, a do tego smaczne i zdrowe. Zdecydowanie mój grillowy ulubieniec. Nasze wyglądały tak :

szaszłyki

Na patyczkach znalazły się kawałeczki piersi kurczaka (wcześniej zamarynowane w oleju, wodzie, soku z cytryny z dodatkiem soli, pieprzu i koperku), czerwonej papryki, ananasa, cebuli i pieczarek (uprzednio podpieczonych w piekarniku).
Pieką się krótko, o ile kurczak jest naprawdę drobno pokrojony. Niby danie z grilla, a samo zdrowie. Są warzywa, owoce, pełnowartościowe białko. Oczywiście możesz użyć innych warzyw, zrezygnować z ananasa czy zrobić wersję wegetariańską. Fajną zaletą szaszłyków jest to, że tymi samymi składnikami można zadowolić podniebienia wszystkich grillowych gości. Niektóre szaszłyki mogą zawierać więcej kurczaka, inne cebuli, a inne być pozbawione pieczarek - do wyboru, do koloru.

pomidory


warzywa

















Po drugie warzywa. W przeróżnych postaciach. Na zdjęciu po lewej jest pomidor nadziewany serem feta. Nie wiem czy w ogóle można nazwać to przepisem, ale jeśli tak, to jest najprostszy na świecie. Z pomidorów wystarczy odciąć wierzchołek na tyle, aby móc swobodnie wydrylować środek. W miseczce mieszamy ser feta ze świeżymi listkami bazylii i odrobiną pieprzu, a następnie nadziewamy tą mieszaniną pomidory. Można je grillować przez chwilę, aby ser się rozpuścił, jednak równie smaczne są na zimno. Do tego artystyczna korona z czerwonej papryki ;)
Jak widzisz, na talerzu są też pomidorki z cebulą i ketchup (tak, można w sklepie znaleźć taki składający się z pomidorów). Wiem, wiem, pomidor z pomidorami i sosem pomidorowym - nie oceniaj, lubię pomidory ;)
Na zdjęciu po prawej kolejne warzywne dodatki - grillowana cebula i cukinia. Świetny i szybki w przygotowaniu dodatek do mięs. Wystarczy je wcześniej pokroić, można też przyprawić według uznania.

Po trzecie mięso. Niestety zdjęć brak, zostało wchłonięte, zanim zdążyłam pomyśleć, żeby zrobić zdjęcie... Wybacz, ale muszę jeszcze popracować nad tym aspektem prowadzenia bloga! W każdym bądź razie, musisz mi wierzyć na słowo. Szczególnie, że nie będę Cię okłamywać, że nie jadłam niczego z "szarej strefy". Były grillowane kiełbaski (ale takie składające się z mięsa, a nie papieru toaletowego, przed zakupem każdego produktu trzeba przeczytać jego skład) oraz karkówka.

Jak widzisz grill może być zarówno smaczny jak i zdrowy. A jak to jest z tymi związkami rakotwórczymi? W internecie często można natknąć się na informacje, że grillowanie jest szkodliwe dla naszego zdrowia, niezależnie od tego co położymy na ruszcie, bo tak czy siak obróbka termiczna zachodzi nad otwartym ogniem.
Coś w tym jest....ale nie do końca. Podczas grillowanie trzeba uważać, aby jedzenia nie przypalać. Dotyczy to jednak głównie produktów wysokoskrobiowych, takich jak chleb czy ziemniaki oraz mięsa (również ryb).

W mięsie mogę wytworzyć się związki białek, które wykazują niekorzystny wpływ na nasze zdrowie. Aby ich uniknąć, należy nie przypalać mięsa, a jeśli już się nam to zdarzy, usunąć zwęglone części i zjeść resztę. Mięso można też wcześniej zamarynować, co ogranicza wytwarzanie związków nitrozowych i amin.

Jeśli chodzi o przypalone produkty skrobiowe, wytwarza się w nich akryloamid, którym to właśnie, w większości przypadków jesteśmy straszeni. Tutaj również należy unikać przypalenia, chleb powinniśmy opiekać na jasno złoty kolor, a nie ciemno brązowy. To samo tyczy się ziemniaków pieczonych za równo na grillu jak i np. w piekarniku czy też tostów robionych w tosterze.

Według mnie, najważniejsze jest to, żeby nie popadać w paranoje. Nawet jeśli na grillu zjesz kawałek tłustej kiełbasy czy kromkę przypalonego chleba, nie oznacza to, że następnego dnia zginiesz z tego powodu! Nikt przecież nie grilluje codziennie, prawda? Jeśli 2 czy 3 razy w trakcie wakacji rozpalisz ognisko, na pewno Ci to nie zaszkodzi.

Życzę więc miłego i smacznego grillowania!

piątek, 10 lipca 2015

Serek topiony - jak okłamują nas reklamy

Ostatnio w telewizji zagościła reklama serka Hochland, a konkretniej jej 2 wersje. Obie wesołe, łączące ludzi nad pysznymi kanapkami. Widz ma odnieść wrażenie, że serek jest tak pyszny, że wszystko inne schodzi na drugi plan. Jeśli jeszcze jej nie widziałaś, oto ona:


Urocza, prawda? 




Moją uwagę jednak najbardziej przykuł dopisek "bez konserwantów". Znając ogólne założenie składu sera topionego - jest to przecież totalnie sztuczny wytwór - widziałam, że producent na pewno nagiął tutaj zaufanie konsumenta.
Nie da się przecież zrobić czegoś sztucznego bez sztuczny dodatków, prawda?

Więc jak prezentuje się skład tego sera?



źródło

Na pierwszym miejscu ser, ale żeby nie było tak pięknie to sera w serze jest 51%, chyba trochę mało? Do tego ma to być przecież maasdamer, którego w tych 51% jest tylko 29%, czyli reszta to ser nie wiadomo jaki. Skąd ta rozbieżność? A no stąd, że chociaż główny napis informuje nas, że jest to maasdamer, to już małym druczkiem pod spodem mamy dopisek, że jest to ser topiony z maasdamerem. Taka mała literka, a robi tak dużą różnicę...
Na drugim miejscu mamy wodę, potem odtłuszczone mleko, a zaraz za nim masło. Skąd tu masło? Obstawiałabym, że polepsza konsystencję serka i podbija jego smak, ale tak na zdrowy rozum - po co dodawać odtłuszczone mleko, skoro za chwilę dodaje się solidną porcję tłuszczu w postaci masła? Chyba nigdy nie zrozumiem producentów żywności...
Pojawiają się też białka mleka i sól. Oczywiście barwnik, bo przecież skądś ten kolor się bierze, na szczęście są to karoteny, czyli barwnik naturalny. Mamy też aromat sera! W sumie logiczne, skoro sera w serze jest tylko połowa, to coś musi robić mu serowy zapach.
Są też sole emulgujące : E452 czyli polifosforany, które odpowiadają za konsystencję i trwałość serka. Porcja z jednego plasterka nie zrobi Ci krzywdy, ale spożywane w nadmiarze zmniejszają przyswajalność niektórych składników mineralnych.
E339 czyli fosforany sodu, regulują one kwasowość oraz przedłużają trwałość produktu. Również środek bezpieczny, ale nadmiar fosforu w diecie może prowadzić do wystąpienie niedoborów wapnia w naszym organizmie.
Więc jak to jest - są te konserwanty czy nie?
Teoretycznie rzecz biorąc, co jak mniemam zrobił producent, konserwantów w tym serze nie ma, gdyż według fachowego nazewnictwa konserwanty to tylko część sztucznych dodatków z numerkami E200-E299. Tej grupy rzeczywiście nie ma w składzie.
Jednak wydaje mi się, że jeśli konsument widzi na opakowaniu napis "bez konserwantów" myśli raczej o całe gamie sztucznych dodatków, które tutaj jak najbardziej się pojawiają.
Czy więc producent nas okłamuje? Nie, ale powiedziałabym, że trochę ubarwia rzeczywistość.

Nie byłabym sobą gdybym jeszcze nie przyczepiła się do ceny - 4,15 zł za 8 plasterków? Z czego zrobimy zapewne 4 kanapki, bo plasterki są wyjątkowo małe, więc porcja na kanapkę za 1,03 zł to chyba trochę dużo.

A Ty wierzysz producentom na słowo, czy zawsze czytasz skład? Podziel się swoją opinią w komentarzach!

wtorek, 7 lipca 2015

Europejski kodeks walki z rakiem

Dzisiaj temat zdecydowanie bardziej poważny niż kilka poprzednich. Wszystkie badania statystyczne w krajach rozwiniętych biją na alarm - z roku na rok wzrasta liczba zachorowań na nowotwory. W Polsce niestety również. Co jeszcze bardziej niepokojące, wzrasta również liczba zachorowań na nowotwory u dzieci! 
Tak czy inaczej, badania również pokazują, że "plaga" nowotworów jest głównie domeną krajów dobrze rozwiniętych, z łatwym dostępem do leków i wykwalifikowaną służbą zdrowia. Dlaczego tak jest?
Na szczęście spora część nowotworów jest wywoływana przez nasz styl życia! Dlaczego na szczęście? Bo na to mamy wpływ. Nie możemy zmienić swoich genów, nie mamy kontroli nad mutacjami komórkowymi zachodzącymi w naszym organizmie, ale mamy 100% kontrolę nad naszym stylem życia.

W związku z tym powstał Europejski Kodeks Walki z Rakiem. Opracowany przez specjalistów na podstawie badań, zatwierdzony przez Unię Europejską. Składa się z 12 punktów, które kilkukrotnie były aktualizowane, ostatnio w 2014 roku. Wszystkie wytyczne dotyczą stylu życia, na wszystkie mamy wpływ.


źródło


1. Nie pal. Nie używaj tytoniu w żadnej postaci.
Proste? Proste, żadna nowość, że papierosy są rakotwórcze. Co ciekawe, zwiększają one nie tylko ryzyko rozwoju raka płuc, ale też całych dróg oddechowych oraz w mniejszym stopniu wielu innych nowotworów.

2. Stwórz w domu środowisko wolne od dymu tytoniowego. Wspieraj politykę miejsca pracy wolnego od tytoniu.
Bierne palenie też jest dla nas groźne, warto o tym pamiętać. 

3.  Utrzymuj prawidłową masę ciała.
Kłania się odżywianie. Otyłość (w mniejszym stopniu również nadwaga) sieje spustoszenie w naszym organizmie. Obciąża stawy, podnosi ciśnienie, powoduje zaburzenia hormonalne. Nic co ma tak potężny wpływ na każdy aspekt naszego życia nie może przejść bez echa również w tym temacie. Ryzyko rozwoju raka okrężnicy, nerek czy trzonu macicy zwiększa się kilkudziesięciokrotnie u osób z otyłością! Niestety populacja osób otyłych rośnie, a co za tym idzie, rośnie też zachorowalność na nowotwory. 

4. Bądź aktywny fizycznie w codziennym życiu. Ogranicz czas spędzany na siedząco.
Oczywiście aktywność fizyczna jest bardzo ważna. Tak jak nadmiar kilogramów, oddziałuje na nasz organizm na różne sposoby, z tą różnicą, że sport polepsza kondycję naszego ciała. Myślę, że bardzo ważna jest też druga część zalecenia, aby ograniczyć siedzący tryb życia. Niestety większość z nas pracuje na siedząco, jeździ do pracy samochodem, w ramach rozrywki ogląda telewizję na kanapie. Żeby poprawić nasze zdrowie wystarczy przejść się wieczorem na spacer czy pojechać rowerem do pracy - nie jest to sport, nie wymaga dużego wysiłku ani nie zabierze nam dużo czasu, a jednak znacząco wpłynie na nasze zdrowie. 

5.  Przestrzegaj zaleceń prawidłowego sposobu żywienia: jedz dużo produktów pełnoziarnistych, roślin strączkowych, warzyw i owoców, ogranicz spożycie wysokokalorycznych produktów spożywczych (o wysokiej zawartości cukru lub tłuszczu) i unikaj napojów słodzonych, unikaj przetworzonego mięsa; ogranicz spożycie mięsa czerwonego i żywności z dużą ilością soli.
Na szczęście zalecenia są bardziej konkretne niż tylko "zdrowo się odżywiaj", jednak parę punktów można by dopisać. Jeśli chodzi o te wymienione, mamy tutaj ukryte działanie błonnika, antyoksydantów, witamin i składników mineralnych. Mamy też ograniczenie węglowodanów prostych i tłuszczów, które przyczyniają się do otyłości. Owoce i warzywa szczególnie dobre działanie ochronne mają jeśli chodzi o nowotwory układu pokarmowego, ale zawarte w nich substancje chronią nasz cały organizm. 

6. Jeśli pijesz alkohol dowolnego rodzaju, ogranicz jego spożycie. Abstynencja pomaga zapobiegać nowotworom.
Alkohol to trucizna, tak samo jak papierosy, sieje spustoszenie w naszym ciele. Co ciekawe, alkohol i tytoń napędzają się nawzajem, tak, że osoby pijące i palące są dużo bardziej narażone na rozwój nowotworów niż osoby trujące się tylko jedną z tych substancji. Raczej nie ma znaczenia jaki alkohol się pije, chodzi tutaj głównie o jego ilość. 

7. Unikaj nadmiernej ekspozycji na promienie słoneczne (dotyczy to szczególnie dzieci). Chroń się przed słońcem, używaj produktów przeznaczonych do ochrony przeciwsłonecznej. Nie korzystaj z solarium.
Tutaj mowa głównie o raku skóry. Warto pamiętać, że na promieniowanie słoneczne jesteśmy narażeni nie tylko podczas opalania się, ale też spacerów, pracy czy każdej innej aktywności na świeżym powietrzu. Latem warto więc zaopatrzyć się w dużą butlę kremu z filtrem, okulary przeciwsłoneczne i nakrycie głowy i jak najwięcej czasu spędzać w cieniu. 

8. Chroń się przed działaniem substancji rakotwórczych w miejscu pracy. Postępuj zgodnie z zaleceniami dotyczącymi bezpieczeństwa i higieny pracy.
Zalecenie raczej dla wąskiej grupy społeczeństwa, nie wszyscy przecież pracujemy z substancjami rakotwórczymi. Warto jednak dbać o swoje środowisko pracy i zawsze przestrzegać instrukcji bezpieczeństwa - po coś przecież zostały napisane. 

9.  Dowiedz się, czy w domu jesteś narażony na naturalne promieniowanie spowodowane wysokim stężeniem radonu. Podejmij działania na rzecz zmniejszenia jego poziomu.
Szczerze? Nie do końca wiem o co tu właściwie chodzi. Wyczytałam tylko, że najbardziej jesteśmy narażenia na radon występujący w ścianach naszych domów, nie bardzo tylko wiem jak to sprawdzić, a poza tym chyba nie bardzo mamy na to wpływa, prawda? 

10. Kobiety powinny pamiętać o tym, że: karmienie piersią zmniejsza u matki ryzyko zachorowania na raka piersi, hormonalna terapia zastępcza zwiększa ryzyko rozwoju niektórych nowotworów - ogranicz jej stosowanie.
Dodam jeszcze, że karmienie piersią ma też duże znaczenie profilaktyczne u dziecka jeśli chodzi o choroby układu krążenia czy otyłość, jest więc zdecydowanie najlepszym sposobem karmienia dzieci. 

11. Zadbaj o to, aby twoje dzieci poddano szczepieniom ochronnym przeciwko: wirusowemu zapaleniu wątroby typu B (dotyczy noworodków);, wirusowi brodawczaka ludzkiego (HPV) (dotyczy dziewcząt).
O ile szczepienie przeciwko WZW typu B jest w naszym kraju obowiązkowe i refundowane, to już przeciwko HPV nie. 

12. Bierz udział w zorganizowanych programach badań przesiewowych w celu wczesnego wykrywania: raka jelita grubego (zalecenie dotyczy zarówno mężczyzn, jak i kobiet);, raka piersi (u kobiet);, raka szyjki macicy (u kobiet).
Rak jelita - osoby po 50 roku życia, raz na 10 lat; rak piersi - kobiety po 50 roku życia, co 2 lata; rak szyjki macicy - kobiety po 25 roku życia, raz na 3 lata. Bardzo fajnie, że można skorzystać z darmowych badań, co chwilę są organizowane akcje promujące i informacyjne. Mogę zrozumieć, że badania te należy wykonywać co kilka lat, ale czemu od określonego progu wiekowego? Niestety nie jest tak, że młodsze osoby nie chorują i nie umierają z powodu tych nowotworów.


Zachęcam Cię do wejścia na stronę Kodeksu, znajdziesz tam ciekawe artykuły i wyniki wielu badań. 

Czy przestrzeganie tych zasad zagwarantuje Ci, że nie zachorujesz na nowotwór? Niestety nie, tak jak pisałam wyżej, nie mamy wpływu na wszystkie czynniki. Jednak na pewno znacząco zmniejszy ryzyko rozwoju wielu typów nowotworów.

piątek, 3 lipca 2015

Jak przetrwać upały - 5 wskazówek


Lato chyba sobie o nas przypomniało, temperatura coraz bardziej rośnie, a w weekend ma w cały kraju przekroczyć 30 stopni!
Cieszę mnie każdy promień ciepłego słońca i wysokie temperatury, od razu mam więcej energii i lepsze samopoczucie. Jednak przegrzanie jest bardzo niebezpiecznym zjawiskiem, może doprowadzić do odwodnienia i omdleń. Szczególnie na to zjawisko narażone są małe dzieci i osoby starsze, gdyż dużo szybciej się odwadniają. Jak więc cieszyć się latem nie narażając się na jego negatywne skutki?

                                      1. Pij!
To przede wszystkim i zdecydowanie na pierwszym miejscu. W trakcie upałów dużo bardziej się pocimy, a co za tym idzie tracimy więcej wody niż zwykle. Jest to mechanizm bardzo potrzebny dla naszego organizmu, dzięki niemu, temperatura naszego ciała pozostaje niezmienna, pomimo znacznie podwyższonej temperatury otoczenia. Teoretycznie przy takiej temperaturze powinniśmy wypijać 2,5-3 l, ale nie jest to łatwe zadanie. Ta ilość zależy też od naszego trybu życia. Jeśli większość dnia spędzasz w chłodnym domu i nie wykonujesz ciężkiej fizycznej pracy, wystarczy, że wypijesz trochę więcej niż zwykle.
Najlepsza, jak zwykle będzie woda, pamiętaj jednak aby wybrać wysoko zmineralizowaną, a nie źródlaną, gdyż wraz z potem, oprócz wody, tracimy też sole mineralne.
Możesz też sobie pozwolić na soki owocowe, ale oczywiście z umiarem, czy domowe wody smakowe.
Unikaj jednak alkoholu, bo chociaż dzięki swojej niskiej temperaturze ochładza, to sieje spustoszenie w naszym układzie krwionośnym, co jest bardzo niebezpieczne, zwłaszcza przy tak wysokich temperaturach.



2. Na obiad - zupa 

W ciepłe dni zdecydowanie nie powinniśmy z niej rezygnować. Jeśli nie masz ochoty na sycącą zupę krem, doskonale sprawdzi się też chłodnik. Mój lubiony to zdecydowanie ten na buraczkach, ale jest też wiele innych opcji. Kilka ciekawych przepisów znajdziesz na moim Pinterescie - co powiesz na chłodnik truskawkowy, miętowy albo wegański z awokado?
Zupa jest świetnym sposobem na przemycenie do naszego organizmu dodatkowej porcji wody i to całkiem sporej. Przeciętna porcja zupy to 400-500 ml, czyli 2 szklanki napoju!
Przy tak wysokiej temperaturze mamy mniejszy apetyt, dobrze by więc było jeść częściej, mniejsze porcje posiłków. Wybieraj potrawy lekkostrawne, bazujące na warzywach.


3. Jedz dużo owoców.


Kolejnym smacznym sposobem na przemycenie większej ilości wody są wodniste owoce. Truskawki, jagody, arbuzy, czereśnie, maliny królują teraz w naszych sklepach. Korzystaj! Są one zdrowe, pełne witamin i co najważniejsze przy upałach - wody. Są też dobrą receptą na osłabiony apetyt, zawsze wyglądają smakowicie.







4. Delektuj się lodami


O lodach na ochłodę pisałam we wtorek, teraz tylko dodam, że zdecydowanie w takie upały możesz sobie na nie pozwolić. Najlepiej oczywiście domowe! W mojej zamrażarce właśnie chłodzi się sorbet truskawkowy, w sam raz na gorący weekend.



5. Nie przesadzaj z aktywnością fizyczną


Tutaj również chodzi głównie o straty wody z organizmu. Podczas ćwiczeń fizycznych oczywiście się pocimy, a co za tym idzie pozbywamy się z organizmu tego jakże cennego składnika. Nie mówię, że na całe wakacje masz porzucić ćwiczenia! Lepiej jednak będzie wybrać siłownię czy basen zamiast biegania w parku. Dobrze by też było gdybyś znalazł czas na ćwiczenia rano albo wieczorem. Zdecydowanie unikaj sportów w samo południe, kiedy słońce najbardziej grzeje. Koniecznie pamiętaj też o nawadnianiu się!



Jakie są Twoje sposoby na upały? Cieszysz się taką pogodą czy raczej chowasz w cieniu? Podziel się swoim zdaniem w komentarzach :)


Pamiętaj! Nie wychodź z domu bez butelki wody. Nie zapominaj też o swoich zwierzakach, one tak samo jak Ty potrzebują teraz świeżej wody w większej ilości.

wtorek, 30 czerwca 2015

Lody dla ochłody

Czerwiec to taki okres w życiu studenta, kiedy mieszkanie jest zawsze wysprzątane, lodówka pełna a zlew pusty, ale jakoś nie starcza czasu na bardziej produktywne zajęcia jak nauka czy w moim przypadku również pisanie bloga. Przepraszam Cię za mały przestój na blogu, ale wszystkie egzaminy i praktyki już są za mną, więc mogę z pełnią sił skupić się na tej stronie.

W związku z tym mam dla Ciebie kilka niespodzianek :)

Po pierwsze na mojej stronie w końcu zagości systematyczność! We wtorki możesz spodziewać się postów konkretnych, z duża dawką wiedzy, odpowiadających na różne problemy. W piątek zapraszam na post luźniejszy, w sam raz na weekend - jakiś przepis, mit dietetyczny czy co tam jeszcze przyjdzie mi do głowy. Może masz jakieś sugestie co do tematyki?
Po drugie zapraszam Cię na blogowego Pinteresta (platforma pozwalająca na przeglądanie milionów stron pod postacią zdjęć, zgrupowanych w kategorie). Znajdziesz tam mnóstwo ciekawostek, pysznych przepisów i wiedzy dietetycznej (w większości po angielsku, ale są też polskie strony) -  oczywiście na bieżąco przez mnie aktualizowanych. Uprzedzam, że przepisy nie są przeze mnie wypróbowane, a porady sprawdzone, takie rzeczy tylko na blogu ;) Zachęcam Cię jednak do śledzenia, na prawdę warto!
Po trzecie - duża zmiana, która będzie dla Ciebie tajemnicą, jeszcze przez jakiś czas :)

deser

Kalendarzowy początek lata już za nami, ale pogoda chyba tego nie zauważyła. Nie wiem jak u Ciebie (chociaż jeśli wierzyć pogodzie w telewizji, to w całym kraju jest podobnie), ale u mnie jest bardziej październikowo niż czerwcowo. Mimo wszystko od lipca ma być cieplej, oficjalne wakacje w szkołach też się zaczęły, najwyższy więc czas na iście letni temat - lody.

Chyba najlepszy i najczęściej jedzony deser latem. Można przebierać w ich smakach, rodzajach i dodatkach, każdy znajdzie coś dla siebie. Czymże byłby rodzinny spacer bez wizyty w pobliskiej lodziarni? Albo spotkanie ze znajomymi przy kawie bez tego słodkiego dodatku?

Czy jednak lody dostępne w sklepach składają się tak jak powinny ze śmietanki i owoców, kakao czy innych naturalnych dodatków?
Nie bardzo...
Niestety na próżno szukać lodów, które nie są dosładzane, ale to jeszcze pół biedy. Gorzej, że bardzo często zamiast śmietanki czy chociażby mleka w lodach króluje woda i tłuszcze roślinne! Do tego cała gama stabilizatorów i emulgatorów, które nadają lodom kremową konsystencję czy wydłużają czas ich topnienia.
Znalezienie owoców w składzie też nie jest łatwe, tutaj rządzą barwniki i sztuczne aromaty.

W przygotowaniach do tego posta przetrząsnęłam zamrażarki w sklepikach na moim osiedlu i w dwóch hipermarketach w poszukiwaniu lodów o przyzwoitym składzie. Pomimo podejrzliwych spojrzeń pracowników tych sklepów byłam pełna nadziei, że przedstawię Ci listę smacznych i zdrowych lodów.

Ale niestety żadnej listy nie będzie... Jeśli w Twojej okolicy można kupić lody o porządnym składzie to proszę, daj znać w komentarzu, bo ja u siebie niczego takiego nie znalazłam. Owszem, są lody, których skład nie przyprawia o gęsią skórkę, ale takich składających się tylko z tego, z czego lody powinny nie znalazłam.

Są natomiast lody jogurtowe, które w 19% składają się z jogurtu, sorbet malinowy mający w swoim składzie 25% malin czy przetworzone wodorosty morskie w lodach waniliowych. Lody reklamowane jako tradycyjne z solidnym dodatkiem emulgatorów, stabilizatorów, aromatów i masła...

Te mniej przerażające wyróżniają się tym, że mają większy odsetek owców niż inne, czy składają się głównie ze śmietanki zamiast z wody.

Żeby nie zostać posądzoną o reklamowanie konkretnych marek odsyłam Cię tylko na stronę Czytamy etykiety, gdzie znajdziesz składy wielu produktów spożywczych z krótkim komentarzem i oceną. W dziale "słodycze" o dziwo uda Ci się znaleźć 1 rodzaj lodów, który zasłużył na ocenę pozytywną. Tak, tylko 1...

Co więc zrobić? Już na zawsze porzucić jedzenie lodów?

Jeśli jesteś w stanie się bez nich obejść, to rezygnacja z tej grupy produktów na pewno Ci nie zaszkodzi. Jeśli jednak nie wyobrażasz sobie wakacji bez tego słodkiego deseru, to ogranicz spożywanie lodów kupnych do minimum. Zamiast tego możesz w łatwy i szybki sposób przygotować lody w domu!


Domowe lody możesz zrobić z samych owoców z dodatkiem wody albo soku. Skoro jemy je na surowo ze smakiem to po co dodawać cukru przed ich zamrożeniem? Takie lody są pyszną alternatywą dla samych owoców. Oczywiście jeśli wolisz lody śmietankowe, dodatek jakiegokolwiek nabiału znacząco podbije ich kaloryczność. Możesz jednak użyć mleka czy jogurtu zamiast śmietany, ale nawet domowe lody na żółtkach jaj i wysokoprocentowym zabielaczu będą dużo zdrowsze i zdecydowanie smaczniejsze niż te kupione w sklepie.

Najwygodniej będzie zaopatrzyć się w silikonowe lub plastikowe foremki do lodów (koszt kilkunastu złotych za 6 sztuk), ale możesz też użyć plastikowych kubeczków czy pojemników na żywność do większej porcji lodów.
Do przygotowania takich lodów wcale nie jest potrzebna Ci specjalna maszynka czy inne wymyślne urządzenia. Wystarczy blender i zamrażarka.

Dużą dawkę inspiracji zebrałam dla Ciebie na Pinterescie, z prawej strony bloga znajdziesz odsyłacz wprost do tablicy z przepisami na domowe lody.

Na koniec coś na dobry humor - lody rozumiejące PMS ;)

środa, 17 czerwca 2015

Koktajl selerowo - bananowy

seler



Ostatnio naszła mnie chęć na eksperymenty - kulinarne oczywiście. Jestem wielką fanką koktajli, ale do tej pory gustowałam raczej w tych owocowych. O przepisie na mój ulubiony pisałam już wcześniej. Skoro jednak idzie lato, a na rynku pojawiają się coraz to smaczniejsze warzywa, postanowiłam wypróbować kilka nowych przepisów. Dzisiaj mam dla Ciebie mój pierwszy eksperyment, który zdecydowanie mogę zaliczyć do udanych. 

Koktajl selerowo - bananowy

O ile samego, "czystego" selera nie lubię, to już w formie koktajlu bardzo mi smakuje. Dodatek słodkiego banana i kwaśniej cytryny idealnie się komponuje. Koktajl smakuje lekko słodkawo, ale dominuje w nim warzywny smak selera. 

Co takiego dobrego ma w sobie ten koktajl? 

Seler jest warzywem niskokalorycznym i bogatym w błonnik, a do tego zawiera sporo kwasu foliowego, beta-karotenów i magnezu. Ma też sporo witaminy C, ale akurat w tym koktajlu dodatek cytryny dostarcza jej więcej. Połączenie banana i selera daje nam też porządny zastrzyk potasu, bo oba te produkty są w niego bogate. Dzięki mleku nasz organizm dostanie również sporo wapnia. 


seler


 Przepis :
2-3 łodyżki selera naciowego 
1 banan  
2 łyżki soku z cytryny  
1/2 szklanki mleka





Selera umyć, pokroić na małe kawałki. Wszystkie składniki wrzucić do blendera i zmiksować na gładką masę.
Jeśli lubisz rzadsze koktajle, dodaj więcej mleka.





Jak możesz zobaczyć w tabelce poniżej - duża szklanka koktajlu to tylko 258 kcal, a będziesz nią najedzony przez długi okres czasu. Taki koktajl jest doskonały na drugie śniadanie czy podwieczorek. Smacznego :)




A jak to jest u Ciebie? Lubisz koktajle czy raczej unikasz ich jak ognia? Jeśli chcesz, podziel się przepisem na swój ulubiony w komentarza!

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Jak ograniczyć słodycze - top 5 praktycznych sztuczek

Specjalnie na dzień dziecka - post o słodyczach ;)

żelki

Wiele odchudzających się osób ma problemy ze zrezygnowaniem ze słodyczy. O ile zjedzenie mniejszej ilości kanapek czy zastąpienie smażenia gotowaniem nie jest większym problemem, to już nie zjedzenie kawałka ciasta po obiedzie urasta do rangi problemu nie do przejścia.

Nawet u diecie osób z prawidłową masą ciała słodycze nie powinny pojawiać się zbyt często. Jeśli mówimy o domowym cieście z owocami, nie jest jeszcze tak źle. Gorzej, jeśli spożywamy kupne słodycze pełne barwników, konserwantów i polepszaczy. W takim przypadku są to zdecydowanie puste kalorie, które najlepiej ograniczyć do minimum.

Niestety cukier jest na tyle wredną substancją, że bardzo szybko i bardzo łatwo nas od siebie uzależnia. Dzięki niemu czujemy się szczęśliwsi, od razu poprawia nam się humor i mamy więcej energii. Cały problem w tym, że tak samo szybko jak ten stan się pojawiła, tak samo szybko znika. Co gorsza popadamy w jeszcze większy dół niż wcześniej.

O ile zjedzenie kawałka tortu w urodziny czy porcji lodów w niedzielę nie jest problemem, to już pochłonięcie całego opakowanie ptasiego mleczka na raz zdecydowanie jest objawem uzależnienia cukrowego.

Przedstawię Ci top 5 trików które są bardzo proste i od razu możesz wprowadzić je w życie aby ograniczyć spożycie słodyczy.


1. Sięgnij po mięte.

mięta

Tutaj świetnie sprawdza się wypicie miętowej herbatki, wody z miętą, umycie zębów czy wypłukanie ich miętowym płynem do ust, zjedzenie tic-taca czy żucie gumy miętowej. Tak na prawdę wszystko, co ma smak czy zapach mięty.
Jeśli chodzi o gumę do żucia - jest to sprawa indywidualna. U niektórych hamuje apetyt i zmniejsza chęć na słodycze, u innych z kolei wywołuje uczucie głodu. Musisz sam na sobie sprawdzić jak to jest u Ciebie.
Na jakiej zasadzie to działa? Po pierwsze mięta usuwa z naszych ust posmak ostatniego posiłku. Po obiedzie masz ochotę na deser? Przejdzie Ci to kiedy przestaniesz czuć ostatnio jedzoną potrawę. Wiele osób jako nawyk traktuję zagryzienie każdego posiłku czymś słodkim. Najlepiej więc, od razu po zjedzeniu sięgnąć po mięta - i z tego uczynić nowy nawyk.
Po drugie mięta działa na nas orzeźwiająco, jak przysłowiowy kubeł zimnej wody. Ostatnią rzeczą na jaką mamy ochotę kiedy jesteśmy pobudzeni są usypiające słodycze, wolimy wykorzystać ten efekt niż go niwelować i nasz organizm doskonale o tym wie.
Ps. Ta wskazówka zupełnie nie sprawdza się u osób, które ze przysmak uważają czekoladę z nadzieniem miętowym ;)

2. Stosuj przyprawy - wanilię, imbir, cynamon...

cynamonJeśli nie jesteś w stanie z dnia na dzień zrezygnować z deseru po obiedzie wypróbuj np. kawę z mlekiem (najlepiej spienionym) i cynamonem. Kalorii ma bardzo mało, szczególnie jeśli wybierzesz odtłuszczone mleko, a smakuje jak pyszny deser.
Również dodawanie przypraw do deserów czy słodkich dań pozwala nam na zmniejszenie ilości dodanego cukru czy miodu. Po prostu dana potrawa smakuje nam bardziej, więc nie ma potrzeby jej nadmiernego dosładzania.
Dodatkowo cynamon i imbir mają właściwości rozgrzewające, co pobudza naszą przemianę materii.

3. Co z oczu to z serca i żołądka.

Najlepiej byłoby w ogóle nie kupować słodyczy. W sklepach omijać słodkie alejki, nie pozwolić na to, aby słodkości przekroczyły próg naszego domu. Jednak często spotykam się z argumentem, że przecież syn je słodycze - nie zabiorę mu albo, że trzeba mieć coś w zapasie na wypadek przyjazdu niezapowiedzianych gości. Co wtedy?
babeczki
Wtedy słodycze chowamy! Nie mogą stać na stole, w przeszklonej szafce czy gdziekolwiek indziej gdzie będziemy je cały czas widzieć. Najlepiej żeby były w najwyższej szafce w przedpokoju, obok zimowych kurtek do których zaglądamy raz w roku. Jeśli do ich zdjęcia dodatkowo będzie nam potrzeba drabin czy krzesło - jeszcze lepiej. Jeśli szafka będzie zamykana na klucz, który będzie ukryty w innej części domu - cudownie!
Po pierwsze im trudniejszy dostęp do słodyczy tym po prostu mniej będzie nam się chciało dla nich męczyć. Po drugie, im dłuższa do nich droga, tym większa szansa, że się opamiętamy bo przypomni nam się dlaczego nie powinniśmy ich jeść. Po trzecie - po prostu o nich zapomnimy.
Gwarantuję Cię, że jeśli miskę z cukierkami postawisz na stole (bardzo częsty widok w Polskich domach) to prędzej czy później po nie sięgniesz. Jeśli jednak nie będziesz zmuszona na nie patrzeć cały dzień - dużo łatwiej będzie Ci się oprzeć.

4. Chomikuj opakowania.

śmieci

Jeśli już jednak sięgniesz po słodkości - mało kto z nas ma na tyle silną wolę, żeby nigdy się nie złamać - zachowuj opakowania. Przeznacz na nie jakiś większy słoik, koszyk czy przezroczyste pudełko i ustaw w widocznym miejscu. Za każdym razem gdy zjesz coś słodkiego, wrzuć do tego pojemnika opakowanie. Jeśli zjesz coś bez opakowania, np. 2 ciasteczka, wrzuć 2 spore kulki foli aluminiowej. Jeśli jednak skończysz całe opakowanie - dorzuć je do reszty.
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego ile tak na prawdę zjedliśmy albo wręcz zapominamy o przekąsce którą spożyliśmy wiele godzin temu. Jeśli jednak zachowasz pamiątkę po wszystkich tych "grzeszkach", na pewno o nich nie zapomnisz!
Działa to też na nasze poczucie oszczędności, bo przecież wszystkie te słodkości kosztują i to nie mało. Jeśli zdasz sobie sprawę ile pieniędzy rozeszło się na puste kalorie, może to okazać się dodatkową motywacją.

5. Jedz regularnie.
obiad

Jest to jedna z podstawowych zasad racjonalnego odżywiania. Reguluje pracę naszego organizmu, ułatwia zrzucenie zbędnych kilogramów, ale również zmniejsza naszą ochotę na słodkości. 
Po słodycze najczęściej sięgamy w 3 sytuacjach - z przyzwyczajenia, z emocji albo z głodu. Opanowanie emocji jest trochę trudniejsze (to raczej temat na osobny post), na przyzwyczajenie świetnie sprawdza się punkt 1 i 2. 
Kiedy jesteśmy głodni nasz mózg woła o glukozę - cukier, którym się odżywia. A gdzie jest glukoza? Oczywiście we wszystkim co słodkie. Tam też jest najłatwiej przyswajalna, a co za tym idzie, najszybciej dotrze do mózgu. 
Na glukozę rozkładane są też inne węglowodany - złożone. Te występują w pieczywie pełnoziarnistym, kaszach czy nawet warzywach. Jeśli więc zjemy pełnowartościowy posiłek, nasz mózg również otrzyma glukozę, a do tego wiele innych przydatnych składników - nie będą to więc puste kalorie. 
Regularne spożywanie posiłków zabezpiecz nas przed nagłymi napadami ochoty na słodycze, bo nasz mózg cały czas, w małych porcjach dostaje swoje "paliwo".


Sama stosowałam/stosuję lub znam opinie z pierwszej ręki o każdej z tych metod, mogę więc Cie zapewnić że działają. Oczywiście każdy z nas ma inny organizm i charakter, a co za tym idzie różne rzeczy na nas działają lub nie. Dlatego zachęcam Cię do wypróbowania tych trików, nawet jeśli z pozoru wydają Ci się dziwne czy nieskuteczne.

A może Ty masz jakieś sprawdzone metody walki z tym słodkim uzależnieniem? 


Ps. Wszystkim dzieciom, tym małym i tym całkiem dużym - wszystkiego najlepszego z okazji naszego święta, bo przecież każdy jest czyimś dzieckiem ;) 

czwartek, 28 maja 2015

Odchudzanie z dr Google - nie jedz po 18




MIT : Nie jedz po 18:00

Jedzenie czegokolwiek po godzinie 18:00 wieczorem spowoduję większą kumulacje tłuszczu w naszym organizmie, a co za tym idzie więcej kilogramów na wadze. Metabolizm naszego organizmu po tej godzinie tak mocno zwalnia, że nie jesteśmy w stanie strawić spożytego jedzenia, więc przez całą noc i poranek następnego dnia zalega nam w żołądku.


FAKT : Ostatni posiłek możesz zjeść 2-3 godziny przed snem

Jeśli kładziesz się spać o 21:00, to owszem, nie powinnaś jeść po 18:00. Jeśli jednak zarywasz nockę, pracujesz na nocną zmianę, czy po prostu chodzisz spać później - ta godzina zupełnie Cię nie ogranicza. Ważne jest, aby kolację zjeść na 3 (ewentualnie 2) godziny przed snem. Chodzi o to, żeby nie zasypiać z pełnym żołądkiem. Może to potęgować objawy refluksu czy dawać uczucie zgagi. Poza tym kiedy śpimy, nasz organizm ma ważniejsze rzeczy do roboty niż trawienie, które w nocy schodzi na dalszy plan. Z bardziej praktycznego punktu widzenia, jeśli kolację zjemy chwilę przed położeniem się do łóżka, to prawdopodobieństwo, że z samego rana będziemy mieli ochotę na śniadanie jest znikome. Lepiej więc odczekać te 2 czy 3 godziny po kolacji, wtedy następnego dnia będziemy głodni, dzięki czemu nie wyjdziemy z domu bez posiłku.
Ważne jest też, aby kolacja nie była zbyt ciężka, więc lepiej jest zrezygnować z rzeczy smażonych i tłustych produktów. Niewskazane są również nasiona roślin strączkowych, kapusta czy grzyby, bo dłużej zalegają w żołądku.
Jeśli jednak masz ochotę na sałatkę czy kanapkę, a do łóżka nie zamierzasz się udać przez najbliższe 3 godziny - śmiało możesz zjeść późniejszą kolację.

wtorek, 19 maja 2015

Blogowy projekt śniadaniowy - 7 pysznych i szybkich przepisów


Dzisiaj post śniadaniowy - pełen szybkich, smacznych i zdrowych przepisów. Jako, że biorę udział w akcji "Blogowy projekt śniadaniowy" na blogu Różowa Klara dzisiaj mam dla Ciebie post podsumowujący mój zeszły tydzień. Akcja polega na przygotowaniu różnorodnych śniadań przez 7 dni i podzielenie się nimi ze światem. 

Jak zapewne już wiesz, śniadanie powinno być podstawą każdej diety. W ogóle nie powinniśmy wychodzić bez niego z domu! Niestety wiele osób pierwszy posiłek je dopiero w pracy czy szkole, bardzo często wiele godzin po wstaniu z łóżka. Wydaje im się, że przygotowanie śniadania jest czasochłonne i wymaga dużej koncentracji o którą po przebudzeniu trudno. Tym postem postaram się jednak pokazać, że wcale tak nie jest. Śniadanie może być szybkie i proste, a przy tym smaczne, zdrowe i sycące.  

Możesz też podejrzeć co je osoba zajmująca się żywieniem innych - często spotykam się z opinią, że to niemożliwe żeby jeść w taki sposób o jakim mówią zalecenia.


PONIEDZIAŁEK
Sałatka z tofu

sałatka z tofu

Sałatka idealna na śniadanie (II śniadanie czy kolację też), która ostatnio bardzo często u mnie gości. Jest to jeden z niewielu przepisów jakie wyniosłam z zajęć gotowania na uczelni i dodałam do swojej prywatnej książki kucharskiej. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie dokonała w oryginale kilku zmian... Jak dla mnie jest to śniadanie ekspresowe, bo zawsze przygotowuję je dzień wcześniej, wieczorem. Jeśli jednak chcesz je robić bezpośrednio przed podaniem, nie powinno Ci to zajęć więcej niż 15 minut. 

Przepis : Kostkę naturalnego tofu podgotować na parze przez 10 minut. Pomidory (5-6 sztuk) umyć, pokroić w drobną kostkę. Ogórki kiszone (1 woreczek) pokroić drobno, dodać do pomidorów. Tofu po ugotowaniu pokroić w kostkę. Wszystkie składniki wymieszać z sosem (2 łyżki oleju, 2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę, sól i pieprz). 

Prawda, że proste? Efekt smakowy jest zaskakujący, szczególnie dla ludzi którzy tofu w czystej postaci nie są w stanie zjeść. W tym daniu nabiera ono bardzo fajnego, lekko kwaśnego smaku. 

WTOREK
Owsianka z bananem

owsianka

Owsianka jest bogata w wiele substancji odżywczych, a do tego dzięki niej długo jesteśmy syci. Jest też śniadaniem, które przygotowuję sobie zawsze przed egzaminem, bo ostatnie o czym chce wtedy myśleć to pusty żołądek, a owsianka jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. 
Tutaj również stosuję sztuczkę ze wcześniejszym przygotowaniem, przeważnie gotuję płatki dzień wcześniej, a rano tylko dodaję więcej mleka i całość podgrzewam.
W tym tygodniu użyłam banana jako mojej substancji słodzącej (do owsianki nie dodaję cukru), ale równie dobrze sprawdzi się starte jabłko czy jagody.

Przepis :  1/2 szklanki płatków owsianych zalać 1 szklanką mleka, od zagotowania potrawy gotować przez 10 minut, co jakiś czas mieszając. Po przełożeniu do miseczki dodać pokrojonego banana. 

ŚRODA
Warzywna jajecznica

jajecznica

Czemu nie po prostu jajecznica? Bo jajecznica w moim wydaniu składa się bardziej z warzyw niż jajek - na te 2 porcje które widzicie na talerzach zużyłam tylko 2 jajka. W standardowej wersji było by ich 5-6. 
Tutaj również można część pracy zrobić dzień wcześniej, pokrojone warzywa przykryte folią spożywczą spokojnie poczekają na nas do rana w lodówce.

Przepis : 2 cebule pokroić w paseczki, poddusić na 2 łyżeczkach oleju rzepakowego. Dodać pokrojoną w kostkę 1 paprykę. Gdy warzywa zmiękną, dodać pokrojone ogórki konserwowe i podsmażyć chwilę. Na patelnie dodać 2 jajka, dodać soli, pieprzu i papryki w proszku. Całość mieszać aż do ścięcia się jajek. 

CZWARTEK
Wiosenne kanapki

kanapki

Wybacz, ale czwartek był w tym tygodniu bardzo zabiegany, więc jedyne co stworzyłam z rana to kanapki. Niezbyt odkrywcze, ale na pewno zdrowe, szybkie i smaczne. 
Ja do swoich użyłam wędliny, sałaty, ogórka, chleba żytniego i margaryny, ale oczywiście w tym "przepisie" dowolność jest nieograniczona. 

PIĄTEK
Budyń jaglany z daktylami
budyń



Budyń jaglany w moim wykonaniu był eksperymentem - robiłam go po raz pierwszy. Od dawna ten przepis czekał na wypróbowanie, a kiedy byłby lepszy termin niż "śniadaniowa akcja"?
Niestety muszę powiedzieć, że mi ten wytwór nie smakuje... Może coś zrobiłam źle? Jeśli tak, to proszę, popraw mnie w komentarzu! Z założenia danie powinno podbić moje serce - bardzo lubię zarówno kaszę jaglaną, jak i banany czy daktyle, ale ich zmiksowane połączenie zupełnie do mnie nie trafia. Dziwię się, że to mówię, ale jest dla mnie za słodkie, a do tego jego konsystencja jest zbyt mączna. 

Przepis : 1/2 szklanki kaszy jaglanej przepłukać zimną wodą na sitku, następnie zalać 1 szklanką wody w garnku i gotować ok. 5 minut od zagotowania. Ugotowaną kaszę zmiksować ze szklanką mleka, 1 bananem i 5 daktylami. 

SOBOTA
Gofry

gofry

Gofry to dla mnie iście weekendowe danie. Oczywiście są bombą węglowodanową, ale jedzone z umiarem nie zaszkodzą. Bardzo je lubiłam jako dziecko, ale dopiero niedawno do nich wróciłam, za sprawą gofrownicy ex-współlokatorki, która przypomniała mi jakie są smaczne. 
Ja gofry jem z owocami, na talerzu akurat brzoskwinie z puszki, latem jednak rządzić będą truskawki, czasami dodaję też kiwi - wybór jest nieograniczony. Jeśli dodasz do ciasta trochę więcej cukru i cynamon, spokojnie może je zjeść bez żadnych dodatków. 

Przepis : Białka z 2 jajek ubić na pianę z odrobiną soli. W oddzielnej misce wymieszać mikserem 2 żółtka, 1,5 szklanki mąki, 1,5 szklanki mleka, 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia i 2 łyżki cukru pudru. Po uzyskaniu gładkie masy, dodać pianę z białek i delikatnie wymieszać łyżką. 
Ja na swoją gofrownicę wylewam 1 chochlę ciasta i piekę przez ok. 2 minuty, ale to oczywiście zależy od tego jakim sprzętem dysponujesz.

NIEDZIELA
Tortilla z warzywami i sosem czosnkowym

tortilla


 Danie które równie dobrze nadaje się na obiad czy kolację, ale w tym tygodniu zawitało u mnie o poranku. Tortilla daje nam szeroki wachlarz możliwości doboru dodatków, jeśli masz w domu kilka wybrednych osób do nakarmienia, każde z nich może dostać swoje indywidualne nadzienie. Jako, że jestem wielką fanką sosu czosnkowego, jest on obowiązkowy w tego typu daniach.

Przepis : Placek tortilli podgrzać przez kilkanaście sekund z każdej strony na rozgrzanej patelni (bez dodatku tłuszczu). Na tortillę ułożyć 1/2 pomidora pokrojonego w kostkę, 1/3 ogórka, 2 łyżki kukurydzy z puszki i 1/4 papryki. Całość polać sosem, zawinąć. 
Sos : 1 kubeczek gęstego jogurtu naturalnego wymieszać z 3 ząbkami czosnku przeciśniętymi przez praskę. 



Jak widzisz moje śniadania są bardzo często słodkie, czasami smażone czy z kalorycznymi dodatkami, a mimo to moja masa ciała jest jak najbardziej w normie. Ale jem też dużo warzyw i owoców, pełnoziarnistych produktów zbożowych. Oczywiście same śniadania nie są idealnym przekrojem diety, jednak myślę, że jest to doskonały dowód na to, że racjonalne żywienie nie polega na zjadaniu 2 listków sałaty dziennie. Śniadania powinny być przede wszystkim sycące, żeby dostarczyć nam energii na pierwszą, pracowitą część dnia oraz różnorodne, aby w jak największym stopniu zaspokoić nasze potrzeby żywieniowe. 



poniedziałek, 11 maja 2015

Odchudzanie z dr Google - nie pij wody do posiłku

Pod postem o aplikacjach pomagających w zwiększeniu ilości wypijanej wody, jedna z czytelniczek napisała w komentarzu, że nie powinno się pić wody do posiłku (ale ona i tak to robi). Chciałabym więc, zainspirowana tym komentarzem, sprostować ten bardzo popularny mit. Zapraszam na drugi odcinek odchudzania z dr Google.



MIT : Nie wolno pić przed posiłkiem/w trakcie posiłku/po posiłku

Picie jakiegokolwiek płynu przed posiłkiem rozrzedza kwas żołądkowy, picie w trakcie zwiększa nasz apetyt, a popijanie posiłku przedłuża jego zaleganie w żołądku.


FAKT : Jest to sprawa bardzo indywidualna 


Można by powiedzieć, że co dietetyk to opinia. Różne źródła podają sprzeczne ze sobą informacje. Dla mnie najrozsądniejsze jest stwierdzenie, że każdy ma inny organizm i każdy reaguje inaczej. Ja osobiści nigdy nie zwracałam uwagi na korelacje picia z jedzeniem - napoje goszczą w moim żołądku przed, w trakcie i po posiłku i nigdy nie miałam z tego tytułu żadnych ekscesów żołądkowych czy chorób wywołanych zaburzonym wchłanianiem substancji odżywczych. 

Tak na zdrowy rozum, gdyby szklanka wody pozwalała na neutralizację soku żołądkowego to nikt nie miałby zgagi! Wystarczyłoby wypić kilka łyków, a wszystkie nieprzyjemny objawy nagle by znikały. 
Nasz organizm, pomimo tego, że czasami wykazuje nienajlepsze przystosowanie do XXI wieku, nie jest aż tak delikatną strukturą, żeby jego pracę zaburzało trochę płynu. 
Gdyby zaleganie pokarmu w żołądku było uzależnione od ilości wody jaka się w nim znajduje, czy przypadkiem zjedzenie zupy czy wypicie koktajlu owocowego nie robiłoby nam tego samego "zła" co szklanka wody? 

Najlepsze co możesz zrobić to po prostu słuchać swojego organizmu. Jeśli pijąc przed posiłkiem masz bóle brzucha czy zgagę - nie rób tego. Jeśli długo po posiłku czujesz się ociężały po popiciu go wodą - nie rób tego. Jeśli jednak Twój organizm mówi Ci, że nie robi mu to żadnej różnicy - też go posłuchaj. 


środa, 6 maja 2015

Wiosna w moim domu

Chodź majówka przywitała nas niezbyt gorąco, to teraz robi się coraz cieplej i słoneczniej. Drzewa kwitną, ptaki śpiewają, wszędzie pełno jest rowerzystów, ludzie stali się jakby milsi (czy to możliwe?). Ja osobiście uwielbiam słońce i ciepły wiatr, więc z utęsknieniem czekałam na pierwsze oznaki wiosny. Prawdziwej wiosny! (bo jeśli jednego dnia jest ciepło, a następnego pada grad wielkości winogron, to nie koniecznie o to mi chodziło)
Dzisiaj zapraszam Cię na wiosenną wycieczkę, wpis bardzo luźny i kolorowy jak na wiosnę przystało:)



Mój mini ogródek na parapecie w kuchni, który na razie wygląda mizernie, ale dzielnie czeka, aż zbiorę się w sobie i w końcu kupie ładne doniczki i więcej krzaczków ziół. Od lewej jest tajska bazylia, o której przeczytasz pod następnym zdjęciem, z tyłu chowa się szczypiorek. Po prawej pięknie kwitnie fiołek afrykański - mój ulubiony kwiatek doniczkowy, bo fioletowe kwiaty ma cały rok, niezależnie od tego czy pamiętam o podlewaniu go... Najbardziej z przodu jest krzaczek sałaty. Przyznam się, że pierwszy raz kupiłam coś takiego, jest to mieszanka 3 odmian sałaty zasiana w jednej doniczce. Kupiłam ją w Lidlu jakieś 3 tygodnie temu, ale w zeszłym tygodniu też widziałam, że jest jeszcze dostępna. Jak dla mnie wynalazek roku! Bardzo lubię sałatkę na kanapkach, ale jeśli kupię całą główkę, to przy 2-osobowym gospodarstwie domowym, nie uda nam się jej zjeść. Taki krzaczek jest więc dla mnie doskonały, bo sałata co prawda nie odrasta (wtedy byłby to ideał), ale stoi na parapecie już czwarty tydzień i jak widzisz nadal wygląda smakowicie.  



Zielony, wiosenny i przepyszny napój, który od kilku tygodni często gości w moich szklankach - woda mineralna z listkami tajskiej bazylii. Listki wystarczy umyć i porwać na drobne kawałeczki, a najlepiej jeszcze dodatkowo rozgnieść w wodzie, żeby wydobyć z nich jak najwięcej smaku. Pokazywałam Ci już go w poście o aplikacjach żywieniowych. Tajska bazylia jest moim przypadkowym odkryciem - chciałam kupić krzaczek zwykłej bazylii, a że w sklepie była tylko taka... Dopiero w domu kiedy jej spróbowałam okazało się, że smakuje raczej jak mięta z delikatnym posmakiem bazylii. Do dań warzywnych czy mięsnych raczej się nie nadaje, ale za to do napojów jak najbardziej.




Cały pokój pachnie i wygląda ładniej kiedy na biurku stoi bukiet kwiatów. Te cięte oczywiście można kupić cały rok, ale dla mnie są właśnie przebłyskiem wiosny, nawet mroźną zimą. To, że są cudownym podarunkiem, tylko potęguję mój uśmiech na ich widok. Nawet kilka sztuk w ozdobnym wazonie może zmienić charakter pokoju, nadając mu bardziej ciepły i przytulny charakter. 



Teraz kwiaty w 100% wiosenne -  moja największa duma ostatnich dni. Zasadzone własnoręcznie zeszłej jesieni w ogródku pod balkonem. Odkąd tylko zaczęły pojawiać się pierwsze przebłyski cieplejszego słońca, codziennie wypatrywałam czy aby nie zaczęły kwitnąć. Kwiaty pojawiły się stosunkowo późno, przynajmniej w porównaniu do pięknego ogródka sąsiadki, ale i tak jestem z nich bardzo dumna i podziwiam je co rano. Niby nic wielkiego, a cieszy. Ogólnie rzecz biorąc jestem wielbicielką kwiatów wszelkiej maści, ale w tym roku pierwszy raz mogę chwalić się własnoręcznie posadzonymi. 




Na koniec coś najbardziej związanego z jedzeniem (w końcu to blog dietetyczny). Najprostsza i najszybsza kolacja czy drugie śniadanie jakie jestem w stanie zrobić. Wystarczy do blendera wrzucić 1 banana, ok. 10 sztuk truskawek (latem świeżych, poza sezonem rozmrożonych) i kubeczek jogurtu naturalnego i gotowe! Koktajl jest słodki i wbrew pozorom sycący i to nie tylko dla wątłej kobietki, ale i dla postawnego mężczyzny (mój Osobisty Narzeczony bardzo często wypija taką porcyjkę na kolację i w 100% się najada). Oczywiście możesz poeksperymentować ze smakami, dodając inne owoce jak np. jagody, borówki, gruszki czy tzw. mrożoną mieszankę kompotową. Jeśli koktajl przybierzesz listkami mięty albo plasterkiem truskawki, przelejesz do wysokiej szklanki i dorzucisz kolorową słomkę, stanie się cieszącym oko deserem, który spokojnie możesz podać gościom, którzy wpadli z niezapowiedzianą wizytą.   

To jak? Zaraziłam Cię wiosenną energią?


Ps. Nie zdążyłam się obejrzeć, a na blogu jest już ponad 500 wyświetleń i coraz więcej komentarzy pod każdym wpisem. Bardzo Ci dziękuję za odwiedziny, jeszcze bardziej wdzięczna jestem za każde dobre słowo pod notką. Nawet nie wiesz jak dużo to dla mnie znaczy.

Mam nadzieję, że odwiedzisz mnie ponownie, zapraszam ;)

sobota, 25 kwietnia 2015

Najlepsze aplikacje żywieniowe - jak pić więcej wody



























Na zdjęciu woda mineralna z tajską bazylią - mój hit wśród napojów od kilku dnia - oraz Diabełek, czyli roślinka hodowana przez mnie w jednej z prezentowanych niżej aplikacji. 


W dzisiejszych czasach prawie każdy z nas ma smartphona czy tablet. Mamy też stały dostęp do internetu, co pozwala nam na wiele różnych rzeczy, które nie były osiągalne jeszcze 10 lat temu. Skoro te cudeńka techniki pomagają nam w tak wielu dziedzinach życia, to czemu by nie zastosować ich również w żywieniu? Dzisiaj przedstawię Ci moją subiektywną listę najlepszych aplikacji na Androida, które możemy wykorzystać w pilnowaniu ilości wypijanych przez nas płynów.

Dlaczego akurat ta grupa aplikacji? Jedną z tych apek sama stosuję od dłuższego czasu, bo akurat z wypijaniem odpowiedniej ilości wody mam problemy. Dokładniej mówiąc - miałam, bo właśnie dzięki elektronicznej pomocy, już nie mam. Od pewnego czasu wiedziałam, że wypijam za mało płynów w ciągu dnia. Dopóki jednak nie zainstalowałam aplikacji, nie byłam się w stanie usystematyzować, czasami wypijałam 2000 ml, czasami ok. 1200 ml. Poza tym licząc szklanki w pamięci, często zastanawiałam się ile tak naprawdę wypiłam. Od kiedy jednak mój telefon co jakiś czas burczeniem przypomina mi, żebym chwyciła szklankę wody - codziennie wypijam 1800 ml i jestem z siebie dumna.

Właściwe nawodnienie jest dla nas niezwykle ważne. Zapewnia nam prawidłową pracę mózgu, a co za tym idzie, lepszą koncentracje, pamięć i sprawniejsze myślenie. Mamy lepszą koordynację ruchów i większą odporność na zmęczenie. Czujemy też więcej energii życiowej przez cały dzień. Woda wpływa nawet na nasz wygląd - zapewnia gładką i elastyczną skórę. Ogólnie mówiąc - odpowiednio nawodnieni czujemy się i wyglądamy po prostu lepiej.
Powinniśmy wypijać od 1,5 do 2 litrów dziennie, w ciepłe dni nawet więcej. Jednak tak na prawdę bardzo niewiele osób to robi. Od kiedy ja zaczęłam mieścić się w tym przedziale, czuję się dużo lepiej i naprawdę zauważam na sobie te wszystkie zalety wody o których napisałam wyżej. Szczególnie dla mnie istotne jest to, że łatwiej jest mi się skupić - łyk wody na nudnym wykładnie na prawdę działa cuda!

A teraz przejdźmy do konkretów, oto pierwszy w historii tego bloga (chociaż mam nadzieję, że nie ostatni) ranking prozdrowotnych aplikacji.

Co polecam:


Urocza aplikacja, która od razu skradła moje serce! Kontrola wypijanych przez nas płynów jest swojego rodzaju grą, w której hodujemy własną roślinkę. Wypijając każdą kolejną szklankę zdobywamy punkty, dzięki którym nasza sadzonka rośnie. Możemy wybrać roślinkę oraz doniczkę która najbardziej nam się podoba, a potem czerpać radość z picia wody i logowania naszych postępów w aplikacji.
Na samym początku  wybieramy sobie też kubek z którego najczęściej pijemy określając jego wygląd i pojemność. Później oczywiście można dodać ich więcej i z podręcznego menu wybierać między nimi.
W menu tej aplikacji znajdziemy też graf przedstawiający ile wody wypiliśmy, a ile zostało nam do końca dnia. Mamy też historię obrazującą nasze postępy.
Wstępne ustawienia są bardzo proste, musimy tylko określić naszą wagę i rodzaj aktywności fizycznej, a program wyliczy nam ile płynów powinniśmy wypijać w ciągu dnia.
Możemy też dowolnie skonfigurować rodzaj i częstotliwość przypominań.
Szczerze polecam!



Chociaż nazwa aplikacji jest anglojęzyczna, to już samej rejestracji płynów dokonujemy w języku polskim.
Do wyboru mamy wiele kubeczków, różnych wzorów i objętości, które dodatkowo możemy edytować, jeśli chcemy być jak najbardziej dokładni co do ilości wypijanej przez nas wody. Możemy ustawić sposób i częstotliwość powiadomień najbardziej nam odpowiadający. Możemy jest również oczywiście wyłączyć, ale tego nie polecam. Do wglądu mamy dziennik przedstawiający ile i o jakiej godzinie wypiliśmy oraz graf obrazujący jaka jest nasza tendencja na przestrzeni miesiąca. Aplikacja pozwala nam również na monitoring masy ciała, również za pomocą grafu. Ogólnie cała apka jest bardzo czytelna, przejrzysta i intuicyjna w obsłudze. To właśnie ją stosowałam przez ostatnie półtora miesiąca, zanim odkryłam Plant Nanny.

Co przetestowałam, ale nie podbiło mojego serca:

Nie twierdzę, że te aplikacje są złe, po  prostu skoro są lepsze, to po co korzystać z tych mniej dopracowanych?


Najbardziej denerwujące w tej aplikacji są przypominania, gdyż włączają się co chwilę do momentu aż zalogujesz porcję wody. Nie da się tego uśpić albo wyłączyć. Oczywiście można ich w ogóle nie włączać, ale po co nam wtedy taka aplikacja?
W aplikacji mamy kilka kubków do wyboru, wizualnie też jest nieźle, tutaj również hodujemy kwiatki - słoneczniki. Mamy do wglądu graf z historią naszego picia oraz kilka wskazówek na temat wpływu wody na nasz organizm.
Ogólnie nie jest źle, ale ja osobiście stosować tej aplikacji nie będę. 



Aplikacja całkowicie po Polsku, prosta w obsłudze, przypominania można łatwo dostosować do naszych potrzeb. Mamy oczywiście dostęp do grafów i naszych statystyk.
Jedyny do czego mogę się przyczepić to zbyt skomplikowany system wyliczania zalecanej dla nas dawki wody dziennie. Oprócz podania płci, masy ciała i naszego trybu życia musimy też określić ile wody spożywamy z pożywieniem, o ile więcej wody powinniśmy wypić w gorący dzień oraz o ile więcej wody będzie nam potrzebne w dniu, w którym uprawiamy aktywność fizyczną. Można by powiedzieć, że jest to dokładniejsze wyliczenie - pewnie, że jest. Ale czy jesteś w stanie określić ile dokładnie wody spożywasz w pożywieniu? Bo ja musiałabym się poważnie nad tym zastanowić. Tym bardziej, że przecież każdego dnia jemy inaczej. Tak samo jest z ciepłym dniem i aktywnością - skąd przeciętny Kowalski ma wiedzieć o ile więcej wody powinien wypić? Przy standardowych danych zalecanych przez aplikację, moje dzienne zapotrzebowanie na wodę to 1100 ml - czyli zdecydowanie za mało.
Jeśli więc chcesz dokładnie kontrolować spożycie wody i wiesz ile dostarczasz jej z pożywieniem, a ile tracisz z potem - proszę bardzo, polecam. Jeśli jednak nie, lepiej wybierz inną aplikację.




Aplikacja w języku Polskim, łatwa, intuicyjna w obsłudze. Możemy dodać różne objętości wody, ale tylko te zaproponowane przez program. Do wglądu mamy statystyki, ale tylko na 1 tydzień do tyłu, miesięczne zestawienie jest dostępne dopiero w płatnej wersji pro. Wyznaczona dla mnie zalecana ilość wody to 1500 ml - nie jest źle, ale to raczej minimum, niż optymalna ilość. Najbardziej w tej aplikacji podobają mi się zachęty do picia - razem z przypominaniem wyświetla nam się informacja o wodzie (np. że wpływa ona na stan naszej skóry).


Wszystkie przedstawione przez mnie aplikacje są za darmo dostępne na system Android. Loga zdjęć pochodzą ze strony play.google.com, a bezpośrednie linki do apek znajdziesz po kliknięciu w ich nazwę.

Zachęciłam Cię do zainstalowanie którejś z nich? A może masz inny sposób na wypijanie odpowiedniej ilości płynów? Daj znać w komentarzach!